Szafa

(fragment)

Osoby

NIEŻYWY

OBUDZONA

UTOPIONY

KELNER

KSIĄDZ DOKTOR

UZBROJONA

ODMIENNA

KIESZONKOWIEC

POLITYK

POSTRZELONY

KATECHETKA

FRYZJER

SZEF

LUMP

PODINSPEKTOR

oraz głosy:

SPIKER

SIŁA NIECZYSTA

 

 

Scena 1.

Ciemno, noc, wnętrze mieszkalne. Pośrodku duża szafa dwudrzwiowa, zamknięta. Po prawej stronie łóżko z leżącą w nim parą ludzi.

Szafa jest dwuosobową mini-sceną. Powinna mieć ukryte wejście od tyłu, aby aktor mógł wejść do szafy, nie będąc widzianym z widowni. Drzwi szafy powinny mieć dyskretne uchwyty z obu stron, aby można ją wygodnie zamykać i otwierać, zarówno z zewnątrz jak i od środka.

Z wnętrza szafy słychać głos SPIKERA.

SPIKER: …pod koniec XVIII w. badacze notują szybki rozwój funkcjonalności szafy, gdy oprócz odzieży i obuwia do jej wnętrza trafiają nieostrożni kochankowie, kłopotliwe zwłoki, kosztowności czy zioła magiczne. Powszechne są też wypadki zamieszkiwania szaf. Najbardziej znany jest tu przypadek rodziny z Huenn (Szwecja), która nieprzerwanie spędziła w szafie trzydrzwiowej siedemnaście lat, tłumacząc to lękiem przed sąsiadami.

Z szafy rozlega się sygnał czasu.

SPIKER: Minęła północ. Przed chwilą przedstawiliśmy ostatni…

Spiker przerywa, owładnięty nagłym atakiem kaszlu. Spiker wyłącza dźwięk, ale zaraz włącza go ponownie, bo kaszel nie ustaje i próbuje mówić dalej.

SPIKER: …ostatni… przepraszam, ja…

Spiker usiłuje opanować sytuację, ale zamiast tego pogrąża się coraz bardziej. Kaszel przekształca się w osobliwy collage dźwięków, w którym pojawiają się odgłosy, ilustrujące w ciągu kilkunastu sekund historię świata ostatniego 50-lecia. Mogą to być urywki przemówień, fragmenty znanych utworów muzycznych (muzyki poważnej i popularnej), fragmenty znanych filmów, dźwięki urządzeń itp.

Jedna z postaci leżących w łóżku wstaje i ukazuje się OBUDZONA. Zaspana Kobieta podchodzi do szafy i uderza w nią kilka razy otwartą dłonią. Chaos dźwiękowy z wnętrza szafy urywa się kilka razy i ostatecznie cichnie, ale zaraz ktoś odstukuje ze środka i słychać muzykę do piosenki CISZA. Obudzona stuka jeszcze raz, a gdy znowu słyszy w odzewie stuknięcie z środka szafy, zaintrygowana otwiera prawe drzwi.

Otwarta ukazuje w środku stojącego tyłem NIEŻYWEGO. Nieżywy stoi nieruchomo wśród ubrań, jakby znajdował się wewnątrz trumny. Obudzona stuka go lekko w ramię, wówczas Nieżywy ogląda się, w końcu odwraca się przodem do widowni. Przed sobą trzyma bukiet białych kwiatów. Nieżywy opowiada swoją historię, a Obudzona stoi zaspana i usiłując słuchać, walczy ze snem.

NIEŻYWY:

Pukam, pukam i cisza,

Chyba nikt mnie nie słyszy,

Wszyscy poszli do domów,

Po prostu lub po kryjomu.

Cicho, chłodno i ciemno,

Mocne wieko nade mną,

Strumyki żwiru szeleszczą,

Pachnie igliwiem i deszczem.

Pukam, pukam i głucho,

Próżno nadstawiam ucha

Z nagłą nadzieją radosną,

A to tylko paznokcie mi rosną…

To włosy mi rosną bezwiednie,

Nieładnie i niepotrzebnie,

I ciągnie od ziemi po łydkach

Pogoda chyba jest brzydka.

Pukam i pukam, na próżno

Dźwięki wydaję przeróżne,

Na próżno jak myszka skrobię

Lub jak bydlę kopię złowrogie,

Ale wszystko się dobrze ułoży,

Więc i ja ułożę się może…

Pewnie słońce za wzgórzem już gaśnie…

Jutro wszystko się ładnie wyjaśni.

Nieżywy na koniec nieznacznie rozluźnia krawat, rozpina koszulę, po czym nieruchomieje z zamkniętymi oczami. Wydaje się, że już śpi spokojnie, gdy nagle budzi się z krzykiem. Na odgłos krzyku Obudzona również podrywa się przestraszona.

 

Scena 2.

Nieżywy przepraszająco tłumaczy się Obudzonej z kłopotów z zasypianiem. Obudzona otwiera drugą część szafy i korzystając z wiszącym tam ubrań, zaczyna przebierać Nieżywego w białą szpitalną piżamę. Nieżywy poddaje się spokojnie tym zabiegom.

OBUDZONA:

Dlaczego pan spogląda na mnie tak,

Że czuję jak podnosi się ciepłota mego ciała

I w lewej piersi tchu mi już zupełnie brak,

Dobrze, że prawa jeszcze pełna mi została.

Lecz zaraz w obie piersi naraz złapię dech

I wtedy straszny nagle mnie ogarnie śmiech

I będę śmiała się perliście,

Będę chichotać zamaszyście,

Rechotać mgliście wtedy będę,

Aż do łez.

A wtedy pan popatrzy na mnie tak,

Aż ciszę zmąci szelest spadających łusek,

Następnie stwierdzę namacalnie pana brak,

Gdy pan oddali się nieznacznie lekkim kłusem,

Nie powiedziawszy, prawdę mówiąc, kto pan zacz,

Dlatego straszny nagle mnie ogarnie płacz,

Będę płakała przejmująco,

Będę ryczała na stojąco,

Niepokojąco będę wyła…

Albo nie…

Będę szlochała na stojąco,

Będę chichotać przejmująco,

Rozdzierająco się zaśmieję…

Albo nie..

Gdy Nieżywy zostaje przebrany, Obudzona przygląda mu się zadowolona i chce zamknąć szafę, lecz Nieżywy wsadza prosząco głowę między drzwi.

NIEŻYWY: Łzawiąc obficie, zasnąć trudno. Bowiem nawet gdy zamykam oczy, widzę wszystko dokładnie, jakbym miał przeźroczyste powieki.

Jako ostateczny argument, Nieżywy wręcza Obudzonej bukiet swoich kwiatów. Obudzona jest mile zaskoczona, a po krótkim wahaniu wchodzi do szafy obok Nieżywego i zamyka ją od środka.

 

Scena 3.

Jedno z zamykających się skrzydeł drzwi szafy ukazuje UTOPIONEGO. Mężczyzna wchodzi w całkowicie przemoczonym ubraniu, jakby właśnie wydostał się z rzeki.

UTOPIONY: Łzawiące gałki oczne najlepiej wodą z rzeki przemywać obficie, nabierając lewą ręką w garść i w trzech czwartych napełnioną chlustać po twarzy. Ruchem obszernym, zamaszystym, bez litości, raz za razem, raz za razem! Ale rzekę wybrać starannie, gdyż pochopnie wybrana mści się i nigdy nie zapomina…

Utopiony ostrożnie otwiera szafę, a gdy widzi, że w środku nie ma już nikogo, bezceremonialnie zdejmuje przemoczone ubranie i przebiera się w czarny garnitur, zdjęty z wieszaka..

UTOPIONY:

Rzeka nadeszła z tamtej strony,

Weszła w ulice od niechcenia,

Widziałem przez otwarte okno,

Jak miasto wolno się odmienia.

Najpierw skrzypnęły drzwi na oścież,

Potem się rozchyliły bramy

I ruszył ciężko w dół ulicy

Tłum kamieniczek zapłakanych;

Półwyspy posiwiałych dachów

W archipelagi się łamały,

A rzeka roznosiła wokół

I delikatnie układała:

Weneckie lustro na chodniku,

Błękitną mysz na ławce w parku,

Czarny garnitur z kamizelką,

Naręcza płaszczy i zegarków;

Ławice krzeseł wypływały

Dostojnie poprzez ramy okien,

W podwórek lazurowe studnie,

W zaułki chłodne i głębokie.

Kiedy podniosłem w górę oczy,

By dostrzec niebo poprzez wodę,

Dojrzałem zimny pobłysk łuski,

Ale po chwili zgasł za rogiem.

Rzeka nadeszła z tamtej strony,

Odeszła nie wiadomo dokąd,

Ja tu mieszkałem, niedaleko,

Lecz stąd nie widać, za głęboko.

UTOPIONY (z pogróżką w głosie): Każdemu z nas to pisane.

Utopiony przewiesza sobie białą serwetę przez przedramię upodabniając się do kelnera i powtarza jeszcze kilka razy poprzednią kwestię, tym razem jakby ćwiczył uprzejmą obsługę klienta restauracji.

UTOPIONY: Każdemu z nas to pisane? Każdemu z nas. To, pisane. Z nas, każ-demu to, pi-sa-ne.

Z offu rozlega się donośny głos KSIĘDZA DOKTORA.

KSIĄDZ DOKTOR: Batogiem! Batem! Do krwi, pierwszej i ostatniej!

UTOPIONY (do siebie): Na jednej nodze w try miga prosz… uprzejmie.

Utopiony pośpiesznie wchodzi do szafy i zamyka ją od środka.

 

Scena 4.

Zza szafy wychodzi KSIĄDZ DOKTOR, który za pomocą tytanowego kropidełka odpędza złe siły. Z wnętrza szafy słychać metafizyczne odgłosy SIŁY NIECZYSTEJ.

SIŁA NIECZYSTA (głośnym namiętnym szeptem z wnętrza szafy): Princeps militiae caelestis, Satanam aliosque spiritus malignos …

KSIĄDZ DOKTOR (wpierw gwałtownie, głosem egzorcysty, stopniowo ciszej, łagodniej, w końcu namiętnie): Batogiem, batogiem po łydach!! Batem! Po dupsku! Po tyłku. Po tych pośladkach jędrnych, mięsistych, kijem, kijkiem, kijaszkiem. Nie za mocno, ale kijkiem dosadnym, serdecznym. Bacikiem. Po bratersku. Ręką, rączką, paluszkiem… Niech różowieją, niech się rumienią…

SIŁA NIECZYSTA: Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute, in infernum detrude…

KSIĄDZ DOKTOR: Batogiem! Batogiem po łydach!!

SIŁA NIECZYSTA:

Zgiń i przepadnij, siło nieczysta,

Albo się chociaż wykąp od święta,

Przestań nade mną dyszeć wygięta,

Przecież muszę się wyspać.

Przestań astralne obnażać ciało

I ektoplazmy miazmatem broczyć,

W czarnej pościeli zaciskam oczy,

Jednak się stało, co stać się miało…

…defende nos in proelio,

Contra nequitiam et insidias

Diaboli esto praesidium…

Noc lepką macką oplata pokój,

Opar na twarzy osiada mglisty,

A w ustach posmak siły nieczystej,

Straszny trzewi niepokój.

Choć wokół ciemno, ja widzę jasno

Skąd na mnie spadło przekleństwo takie –

Kiedy się miesza wódkę z koniakiem,

Potem nie można zasnąć…

…defende nos in proelio,

Contra nequitiam et insidias

Diaboli esto praesidium..

Zgiń i przepadnij, siło nieczysta…!

Ksiądz Doktor stwierdza, że koniak w piersiówce się skończył, więc przerywa egzorcyzmy i puka w szafę zniecierpliwiony. Z szafy wychodzi KELNER z tacą, na której stoi kolejna piersiówka. Kelner fachowo wymienia butelki.

KELNER: Pani już czeka.

KSIĄDZ DOKTOR: Batem po łydach, po pośladkach jędrnych. Supplices deprecamur .

KELNER (kłania się lekko): Tak jest. Ksiądz doktor życzy taksóweczkę, jak zawsze?

KSIĄDZ DOKTOR (dyskretnie wręczając napiwek): Niech nikt nam nie przeszkadza. Do rana.

Kelner wprowadza Księdza Doktora do szafy, po czym dokładnie zamyka za nim drzwi.

(…)