Pokój do wynajęcia
(fragment)
OSOBY
Luzanna
Młoda kobieta; osobliwie ubrana i poruszająca się nieco po omacku, ponieważ najchętniej przebywa w ciemności.
Eutanazjusz
Młody mężczyzna, w długim lekkim płaszczu, z teczką. Podejrzewa, że jest wybitnym artystą, ale nie może się zdecydować na odpowiedni dla siebie środek wyrazu. Bywa dowcipny i nieprzewidywalny, gdy nie wie jak się zachować..
Szczur
Postać niekonieczna, a jeśli już się pojawi, jest niema (bez dialogów); może być zastąpiona przez rekwizyt, projekcję, dekorację itp. – w takim wypadku powinno to być mocno przetworzone wyobrażenie szczura, a nie jego podobizna.
—
I. Ciemność
Ciemność lub półmrok. W tle lekka taneczna muzyka, jakby dobiegająca z restauracji w odległej dzielnicy. Wchodzi LUZANNA, za nią EUTANAZJUSZ.
Poruszają się po omacku.
EUTANAZJUSZ: Daleko jeszcze? Idziemy już chyba z piętnaście minut.
LUZANNA: To duży dom.
EUTANAZJUSZ (z przekąsem): Nie da się ukryć. Szkoda, że nie wziąłem kanapek na drogę.
LUZANNA: Chyba już jesteśmy na miejscu.
EUTANAZJUSZ: Jak to „chyba”? Mam nadzieję, że nie zabłądziliśmy, to w końcu przecież tylko…
Eutanazjusz przerywa, ponieważ z hałasem wpada na krzesło.
EUTANAZJUSZ: Znalazłem krzesło.
LUZANNA: Pokój jest umeblowany, zgodnie z życzeniem.
EUTANAZJUSZ: Tak, poczułem. Meble pewnie dębowe, bo rzepka mi pulsuje.
LUZANNA: To piękny pokój, będzie pan zadowolony. Słoneczny za dnia i przytulny nocą. Tu się ma dobre myśli i horyzontalne sny.
EUTANAZJUSZ: I widać morze z okna?
LUZANNA: Widać wszystko, co się chce zobaczyć. Ja widzę rozkołysaną łąkę, która ciągnie się aż po widnokrąg. Gdy się dokładnie zamknie oczy, można nawet poczuć jak pachnie kolendra.
EUTANAZJUSZ: Jeśli tak, to biorę w ciemno. Choć ja osobiście wolę morze.
LUZANNA (krząta się w ciemnościach): Będzie tu panu wygodnie. Chce pan zwiedzić miasto czy będzie pan nad czymś pracował? Tak tylko pytam. Ogólnie.
EUTANAZJUSZ: Może zacznę pisać.
LUZANNA: Jest pan pisarzem?
EUTANAZJUSZ: Jeszcze nie wiem. Może coś namaluję. Albo…
Eutanazjusz znów przerywa w pół słowa, bo po raz drugi wpada w ciemnościach na mebel.
EUTANAZJUSZ: Stół też jest.
LUZANNA: Nic się przed panem nie ukryje. A więc jest pan malarzem?
EUTANAZJUSZ: Bardziej dębowy niż to krzesło. Jeszcze nie wiem czy jestem malarzem. Ja, wie pani, mam coś w środku, o tutaj…
LUZANNA: Pan jest chory?
EUTANAZJUSZ: Kto wie. Może to choroba. Coś tam w środku jest, a ja muszę to z siebie wydobyć. Muszę uwolnić choć część, aby zrobiło się miejsce na następne.
LUZANNA: W takim razie to będzie idealne miejsce dla pana. (Luzanna wpada w ciemności na drugie krzesło i nagle klnie obrzydliwie) Och, kurwa mać!
EUTANAZJUSZ: Och kurwa mać?
LUZANNA: Przepraszam… Znalazłam drugie krzesło.
EUTANAZJUSZ: Muszę mieć spokój.
LUZANNA: Ja nie klnę na ogół, ale to są dębowe meble, jak sam pan zauważył.
EUTANAZJUSZ: Myślałem, że tu jest inaczej.
LUZANNA: A co miałam krzyknąć – „ojej”?! Tu jest inaczej, ale i ja mam rzepkę w kolanie, albo gdzieś tu w okolicy… Nie wiem dokładnie. I czasami muszę krzyknąć „och, kurwa mać”, bo wtedy mniej boli!
EUTANAZJUSZ: Mniejsza o to, chodzi mi tylko o pokój. Pani ogłoszenie mnie zainteresowało, bo w okolicy nie spotkałem zbyt wielu ludzi. Prawdę mówiąc, nie widziałem nikogo. To dobrze. Szukałem takiego miejsca. A teraz co do opłat… Widzi pani…
LUZANNA: Artyści rzadko miewają pieniądze w nadmiarze, co? Zwłaszcza za życia.
EUTANAZJUSZ: Tak i prawdę mówiąc, to ja…
Eutanazjusz przerywa wpół słowa, bo przypadkowo opiera się o włącznik na ścianie pokoju, a wtedy zapala się ostre zimne światło.
II. ŚWIATŁO
Pusty pokój, naga podłoga, pośrodku nagi stół, dwa brzydkie drewniane krzesła. Nad stołem naga żarówka na drucie. W głębi ślepe okno.
EUTANAZJUSZ: Aha. Aha. To jest ten pokój. (chodzi i ogląda z pozornym podziwem miejsce i sprzęty) To jest ten przytulny pokój. Wygodny i przyjemnie umeblowany. To tutaj się ma dobre myśli i panoramiczne sny.
LUZANNA: Horyzontalne.
EUTANAZJUSZ (podchodzi do okna): Oczywiście, jakże by inaczej. A tu mamy okienko, z widokiem na morze. Widziałem już kilka mórz. Jeden ocean nawet. Ale studzienne podwórko z rozwalonym rozkosznie śmietnikiem to dla mnie nowość w morskim krajobrazie. O, mamy i szczura. Ja się domyślam, to szczur morski?
LUZANNA: Nie trzeba było zapalać światła.
EUTANAZJUSZ: Więc jak?! Mam tu siedzieć po ciemku?! Mam pracować na oślep w pokoju z widokiem na szczura?
LUZANNA: Bez światła można zobaczyć więcej.
EUTANAZJUSZ: Bez światła – więcej! Poezja, metafizyka i inne takie dyrdymały, niech pani mnie nie rozśmiesza. Pewnie, po ciemku można zobaczyć wszystko, ale nie widać tego, co jest.
LUZANNA: A co jest? Sam pan widzi. Szczur. Żarówka na drucie.
EUTANAZJUSZ: Och, kurwa mać!
LUZANNA: No i proszę. Mniej boli?
EUTANAZJUSZ: Nie wiem.
LUZANNA: To jak będzie – bierze pan? Bo jeśli nie, to szkoda czasu. Przyjdzie ktoś inny.
EUTANAZJUSZ: Przecież tu nie ma nawet łóżka!
LUZANNA: Jest wszystko. Niech się pan kładzie na stole. No, dalej!
EUTANAZJUSZ: Na stole? A gdzie mam powiesić płaszcz, gdzie szafa, wieszak… tutaj niczego nie ma!
LUZANNA: Jest wszystko, co trzeba! Proszę dać mi ten płaszcz.
Luzanna wiesza płaszcz Eutanazjusza na krześle.
LUZANNA: Wisi?
EUTANAZJUSZ: A marynarka? Spokojnie, już wiem! Drugie krzesło.
LUZANNA: Niech pan się kładzie.
Eutanazjusz posłusznie kładzie się na stole.
LUZANNA: I jak?
EUTANAZJUSZ: Nogi wystają.
LUZANNA: Podkurczyć nogi. Pozycja embrionalna. Nie pamięta pan?
EUTANAZJUSZ: Co niby mam pamiętać?
LUZANNA: Życie płodowe.
EUTANAZJUSZ: Niestety, nie pamiętam. Byłem wtedy bardzo mały.
LUZANNA: Pozycja embrionalna jest najzdrowsza.
EUTANAZJUSZ: A pod głowę?
LUZANNA: Pod główkę… włożymy teczuszkę. Co ma pan tam w środku?
EUTANAZJUSZ: Nic, pusta. Na razie.
LUZANNA: No, to się teraz na coś przyda. Wygodnie?
(…)